Mandalay – siedziba ostatniej monarchii Birmy. Owiana wieloma legendami, z łatwością zdobyta przez Brytyjczyków i doszczętnie zniszczona podczas II wojny światowej. Nie cieszy się zbyt dobrą sławą wśród podróżników… Jak dziś prezentuje się miasto położone u podnóża Wzgórza Mandalay?
Mandalay to drugie co do wielkości miasto w Birmie. Do odwiedzin może zachęcać zarówno swoją sławą głównego centrum kultury i edukacji w kraju, jak i łatwą dostępnością dla turystów (w pobliżu znajduje się międzynarodowe lotnisko). Mimo to opinie o mieście wśród zagranicznych odwiedzających nie są zbyt pozytywne.
HISTORIA POWSTANIA MANDALAY
Legenda głosi, że Mandalay powstało zgodnie z przepowiednią Buddy: pewnego dnia stanął on na wzgórzu i wskazał miejsce, w którym w przyszłości miała wznieść się metropolia. Zgodnie z przepowiednią w 1857 roku birmański król Mindon nakazał wybudowanie miasta w tym miejscu i mianował je stolicą Birmy. Niestety niewiele ostało się w Mandalay z tamtych czasów. Prawie całe miasto zostało zniszczone podczas II wojny światowej i nawet pałac królewski – choć warty odwiedzenia – jest tak naprawdę tylko rekonstrukcją.Na pierwszy rzut oka Mandalay nie robi najlepszego wrażenia. To zakurzone, betonowe miasto, z niskimi zabudowaniami i zaskakująco powszechnym brakiem chodników. Nie ma ono w sobie ani wielkomiejskiego szyku, ani małomiasteczkowego uroku… W zasadzie zdaje się być dość nijakie. Mimo to, znajdzie się tu kilka miejsc zdecydowanie wartych odwiedzenia – w kolejnym wpisie opiszemy takie właśnie buddyjskie klasztory i świątynie.
MIASTO
Na ulicach Mandalay panuje typowo azjatycki zgiełk. Po mieście można poruszać się wynajętymi (np. w hotelu) skuterami. Mimo sporego ruchu jeździ się tu całkiem dobrze. Jedyną trudnością są naprawdę duże skrzyżowania, na których brakuje jakiekolwiek sygnalizacji świetlnej…. Metoda na nie jest jedna: czeka się na lukę pomiędzy sunącymi z innych kierunków pojazdami i wślizguje się między nie, gdy tylko nadarzy się okazja. Natomiast bardzo pozytywne wrażenie w Mandalay robią jego mieszkańcy. Birmańczycy, mimo bardzo słabej znajomości angielskiego, odnoszą się do turystów niezwykle życzliwie. I chętnie, choć nieśmiało, pozują do zdjęć:A obsługa klienta jest wręcz znakomita. Pracownicy hotelu Victory View, w którym się zatrzymaliśmy, w słoneczny dzień wychodzą za gośćmi na dwór trzymając im nad głowa parasol, gdy ci palą papierosy.
NOCLEGI
Jeśli chodzi o hotele w Mandalay to wybór, mimo że duży, nie jest najlepszy – w większości miejsc warunki są naprawdę skromne. Victory View Hotel szczyci się rooftopem z basenem i jacuzzi. Jak się okazało, na dachu jest malutki bar, dwie okrągłe wanny (pełniące zapewne role basenów) oraz…przezroczysta, podświetlana wanna z funkcją jacuzzi. Za to wieczorami – występy na żywo:W odróżnieniu od drugiego dużego miasta, Yangonu, w Mandalay prawie w ogóle nie ma streetfoodu. Widzieliśmy jedynie kilka stoisk z chrupiąca przekąską – szarańczą. Nie skusiliśmy się…Na szczęście łatwo tu o świeże owoce i warzywa – takich straganów jest na prawdę wiele:
JEDZENIE
Co ciekawe, z wizyty w Mandalay najlepiej wspominamy właśnie jedzenie! To zapewne zasługa restauracji, jaką nam polecono: MinGaLaBar. To jedno z niewielu miejsc, w których udało nam się skosztować tradycyjnej, birmańskiej uczty. Menadżerka zachęcała nas do eksperymentowania i zapewniła, że jeśli któreś z dań nie będzie nam odpowiadało, to możemy je zwrócić. A że tutejsze menu pełne jest lokalnych specjałów i birmańskie ceny są bardzo przystępne, postanowiliśmy przetestować wiele z nich – nasz stół szybko zapełnił się kolorowymi półmiskami. Na początku pojawiły się przed nami lokalne warzywa:Następnie – bulion. Zgodnie z birmańska tradycją, do każdego dania serwowana jest gratis zupa – wodorostowo-warzywny wywar na mięsie. Birmańczycy popijają nią obiad.Potem dania przestały mieścić się na stole… Kilka rzeczy zdecydowanie chcemy wam polecić:
NAJLEPSZE Z MENU
Na początku warto zamówić lokalny przysmak: Myanmar PanCaces. To smażone w głębokim tłuszczu kuleczki z ciasta faszerowanego warzywami. Bardzo ciekawą opcję jest zestaw przystawek: w ramach Side Dishes (za 2000 Ks od osoby, czyli około 6zł) codziennie serwowane są tu różne przekąski. My dostaliśmy ziemniaki w curry, fasolę w lokalnych przyprawach, różne tajemnicze warzywa i zmiksowane pasty. Wszystkie w małych, gorących miseczkach, i wszystkie pyszne! Do tego warto skosztować smażonych w sosie własnym lokalnych grzybów – Fried Mushroom, oraz kilku genialnych sałatek: Yangon Spicy Noodle Salad (dość pikantna sałatka z orzechowym sosem), White Seaweed Salad (bardzo oryginalny i naprawdę dobry smak), Grilled Aubergine Salad (bakłażan z lokalnymi przyprawami, podawany na zimno) – każda za 1500 Kyatów.Z dań głównych polecamy w szczególności Green Curry (6 000 Ks). Jedynym naszym nieudanym eksperymentem były smażone rybki – jak się okazało, Fied Small Fish przed usmażeniem są suszone, a zapach suszonej ryby wręcz zabija… To posiłek dla prawdziwych smakoszy. Oryginalne są tu również desery, np. Mont Let Saung, birmański deser z tapioki, mleka kokosowego i syropu cukrowego, podawany z lodem. Lokalne ciastka są też dość specyficzne, ale całkiem smaczne. Natomiast kawa jest instant.Warto zamówić przekąski do chrupania, takie jak słodkie kulki z cukru palmowego, prażoną soczewicę, orzeszki i wodorosty doprawione chili.Ach, i jeszcze jedno: do zamówionych potraw dostaje się tu ryż, dużo ryżu. W zasadzie jak tylko trochę go ubywa z talerzy, magicznie pojawia się znowu.
BIRMAŃSKA OBSŁUGA
To za sprawą obsługi, która w MinGaLaBar przechodzi sama siebie, by kolacja była idealna. Pracownicy odnoszą się do klientów z niespotykanym w Europie szacunkiem, niezwykle grzecznie, a wręcz usłużnie. Takie doświadczenia mieliśmy w kilku birmańskich knajpkach, nawet tych niewielkich – zawsze czuliśmy się wyjątkowo potraktowani. Cóż, kolacja w Mandalay to było genialne przeżycie. Na szczęście, nie jedyne pozytywne doświadczenie w tym mieście.
Jeśli goni was czas, to wizytę w Mandalay możecie ominąć. Jednak przy dłuższym pobycie w Birmie (minimum dwa tygodnie), warto tu zajrzeć na dwa dni, posmakować lokalnej kuchni i trochę pozwiedzać. O atrakcjach, jakie uprzyjemniają pobyt w Mandalay, przeczytacie w następnym wpisie.
Praktyczne wskazówki:
- Restauracja MinGaLaBar znajduje się na ulicy nr 71 (pomiędzy ulicami 28 i 29)
- Pokój w Victory View Hotel, nasz pierwszy nocleg w Birmie, zarezerwowaliśmy przez booking.com. W hotelu serwowane są typowe, lokalne śniadania (ryż, pikantny makaron z kurczakiem, gotowane liście jakieś birmańskiej rośliny), ale są też tosty, dżem i omlety. Ceny w barze są bardzo przestępne – napoje kosztują 1500 Kyatów (np. tonic z lokalnym ginem).
- Koszt wynajęcia w hotelu skutera z automatyczną skrzynią biegów to 15 000 Kyatów – około 45zł.
- Na koniec ciekawostka – ogłoszenie z hotelowej windy. Do tej pory zastanawiamy się nad jego dokładnym znaczeniem…